sobota, 29 stycznia 2011

Nie ma to jak trochę lansu!

Dziś szybki post autolansiarski, ale też polecający szczerze uczestnictwo w szkołach rodzenia. Mój zasób wiedzy zwiększył się kilkukrotnie, a wielkie obawy i strach jakby zelżały.
W tym fioletowym brzuchu na drugim planie jest nasza dziewczynka :)
A kołysanki śpiewam Mężowi, ale on nie jest specjalnie zachwycony i twierdzi, że daje sobie radę z zasypianiem bez wspomagaczy...
http://www.gazetawroclawska.pl/fakty24/361542,filharmonia-uczy-mamy-spiewac-kolysanki-posluchaj,id,t.html

3 komentarze:

  1. Hej, Twój blog bardzo fajnie się zapowiada, czemu tak rzadko piszesz? Pozdrawiam Ciebie, Grześka i Wasze cudo! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi schlebia Twa opinia, ale, niestety, jak zwykle nie panuje nad swoim czasem... Ale być może już niedługo wrócę do blogowania w nowej odsłonie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako blogo-maniaczka czekam z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń